Michał URBANIAK, Jacek GÓRECKI, Jan KANTY PAWLUŚKIEWICZ

Trzech gości: Michał Urbaniak, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Jacek Górecki. Dwie książki: „Michaś. Wywiad rzeka z Michałem Urbaniakiem” i „Księgi nieczyste”. Jeden prowadzący: Łukasz Maciejewski. Tak przedstawia się spotkanie autorskie, które czeka nas podczas zbliżającego się 13. festiwalu filmowego Grand Prix Komeda w Ostrowie Wielkopolskim.

„Michaś. Wywiad rzeka z Michałem Urbaniakiem” to książka spotkanie z artystą, który w swojej dziedzinie osiągnął najwyższe szczyty. Michał Urbaniak to jazzman, międzynarodowej sławy skrzypek, saksofonista, kompozytor, aranżer, odkrywca młodych talentów, urodzony w Polsce „obywatel świata”. Autor ponad 500 kompozycji, nagrał ponad 120 płyt (autorskich i jako gość). Znany jako współtwórca i kreator muzyki fusion. Legenda jazzu. Książka „Michaś. Wywiad rzeka z Michałem Urbaniakiem” to zapis rozmów, które z muzykiem przeprowadził wywodzący się z Ostrowa dziennikarz Jacek Górecki. Dotyka się w nich tak istotnych tematów dla Michała Urbaniaka jak jazz, ojcostwo, miłość, pasja, polityka, Ameryka czy Polska. O tym, jak powstawała książka i jak przebiegały rozmowy, będą opowiadać w Ostrowie: Michał Urbaniak i autor Jacek Górecki.

Kolejnym gościem wieczornego spotkania, które poprowadzi dyrektor artystyczny festiwalu filmowego Grand Prix Komeda Łukasz Maciejewski, będzie Jan Kanty Pawluśkiewicz. Ten kompozytor muzyki filmowej i teatralnej jest bowiem – wraz z Zygmuntem Koniecznym – bohaterem książki „Księgi nieczyste”. Wydawnictwo to owoc kilkudziesięciu rozmów, w których – prócz wymienionych kompozytorów – uczestniczy współautor książki Jakub Baran.

Spotkanie odbędzie się we wtorek, 11 czerwca, w Forum Synagoga. Będzie jednym z wielu wydarzeń festiwalowych. Przypomnijmy bowiem, ostrowski festiwal to przede wszystkim konkurs Grand Prix Komeda na Najlepszą Muzykę w Polskim Filmie Fabularnym. W tym roku o statuetkę i nagrodę finansową w szranki stanęło siedem obrazów i ośmioro kompozytorów. Werdykt jury poznamy podczas wielkiego finału – w sobotę, 15 czerwca. Wcześniej czekają nas konkursowe pokazy oraz spotkania z gośćmi – twórcami kina. Będą też mieć miejsce filmowe pokazy specjalne , koncerty, warsztaty, wystawa…

  1. Grand Prix Komeda. Festiwal Filmowy im. Krzysztofa Komedy odbywa się w dniach od 10 odo 15 czerwca w Ostrowie Wielkopolskim. Wydarzenie organizowane jest przez Ostrowskie Centrum Kultury i Miasto Ostrów Wielkopolski.

 

RECENZJA KSIĄŻKI AUTORSTWA  ŁUKASZA MACIEJEWSKIEGO

LA LA MICHAŚ

Tytuł książki jest ważny. Michał, wielki Michał Urbaniak, lider listy jazzowych evergreenów, staje się Michasiem. Wiecznym, pełnym temperamentu dzieciakiem, który, jak to dzieciak, chciałby poswawolić: opowiedzieć nam o wszystkim, bez strachu o to, że powie za dużo, albo za mało.

Michaś w rozmowie rzece z Jackiem Góreckim, jest także facetem w sile wieku, laureatem nagród i beneficjentem życia, kochanym i szanowanym, który jednak nie zgubił dzieciaka w sobie. Michał nie zgubił Michasia.

Już we wstępie Górecki pisze, że „Urbaniak jest kobietą”. Mniej chodzi o płeć, to jest poza płcią. Urbaniak jest kobietą, bo czuje głębiej, widzi szerzej i dostrzega ciekawsze rzeczy niż czubek własnego ego.

W poprzedniej biografii, „Ja, Urbanator. Awantury muzyka jazzowego” Andrzeja Makowieckiego, jazzman jawił się jako hedonista i smakosz życia, który czerpie z życia (czasami przesadza), głównie dlatego, żeby się tym życiem najeść. Najeść, ale nie przejeść. Nie przesadzić. Życie powinno smakować. Coś pospolitego, coś wyrafinowanego, jedno z drugim, ale smaczne.

 ***

Dziesięć rozmów Góreckiego z Urbaniakiem to kreacja i autokreacja. Panowie rozmawiali w czasie pandemii, po pandemii. Świat się chwiał, a oni gawędzili. Wyszła im z tego świetna książka.

Urbaniak cytuje Romana Polańskiego, twierdzącego, że „życie to jest cyrk”, i że sam czuje się artystą cyrku. Ważne stwierdzenie, autodefinicja. Kim jest w końcu jazzman? To artysta zespolony z muzyką, który nieustannie się wyłamuje – normom, zasadom, ogólnikom. Free, free, free jazz. Może być woltyżerem, klaunem, a czasami także treserem. Bo w jazzie, zwłaszcza w jazzie na poziomie Urbaniaka, można robić wszystko, być każdym, ale najpierw trzeba to wszystko potrafić. Zasady, potem ich łamanie. Zasady są najważniejsze.

W książce pada również zdanie Tomasza Stańki, że „tylko jazz ma sens”. Urbaniak chętnie się z tym zgadza. Tyle, że jazz nie oznacza w tym przypadku jedynie muzyki. Jazz to styl. Styl życia, określony stosunek do rzeczywistości. I tego właśnie uczyli Urbaniaka jego mistrzowie, poczynając od Willisa Conovera, gospodarza audycji „Jazz Hour” z radia Voice of America, który wychował najważniejsze pokolenie polskich jazzmanów, kończąc na artystach, wybitnych i nietuzinkowych, z którymi stykał się od najwcześniejszych lat: Krzysztofa Komedy, Urszuli Dudziak, Wojciecha Karolaka, Zbigniewa Namysłowskiego, Andrzeja Trzaskowskiego, Jana Ptaszyna Wróblewskiego, Tomasza Stańki, Herbiego Hancocka, Natalie Cole, Erykah Badu, Milesa Daviesa… Polska i Ameryka: Polska – hassliebe, Ameryka – ziemia obiecana. Inne kontynenty to tylko jazzowe wariacje. Michał Urbaniak, rozdarty między Polską i USA, potem na długo zadomowiony w Stanach, a po latach, po powrocie do kraju, dosadnie i mądrze komentujący ojczyznę. I kochający ją jak mało kto. Kochający jednak po swojemu, przekornie. Trzeba wyjechać, nagrzeszyć się, najazzować, żeby wrócić i zrozumieć, że zanim stwierdzimy, że coś jest na pewno złe, albo ponad wszelką wątpliwość dobre, wypadałoby się raczej uśmiechnąć, wydrwić klarowane podziały polityków, albo zagrać. Najlepiej zagrać jak on. Urbanator.

***

Koleiny życia. Bo jest jazz, ale jest i człowiek. Urbaniak mądrze indagowany przez młodszego o kilka pokoleń Góreckiego, w nosie ma polityczną poprawność, wygładzanie wizerunku. Dla osiemdziesięciolatka to jest najlepszy moment: muzyk niczego już specjalnie nie musi udowadniać. Nałogi, „whisky moja żono”, używki, zdrady. Takie to było życie. Tak to się toczyło. Miłości, namiętności, seks (seks w muzyce również). Powietrze – amerykańskie, europejskie, polskie – często zanieczyszczone. Smog źle trafionych uczuć, nie tylko dobrych znajomości i relacji, ale to jednak była trasa prowadzająca w efekcie do celu. Do sukcesu. Życia, które było sukcesem. Dzisiaj dopiero Urbaniak potrafi to docenić.

Tak, miał szczęście. Artysta powinien mieć szczęście, żeby wygrać naprawdę. Urbaniakowi to się udało. Tak los wymyślił go sobie, albo on sam ów los sprowokował. To przecież była cała seria nagrań, spotkań, towarzyskich i profesjonalnych. Od kieliszka po konsoletę, od dymka do trąbki. La La Land, panie Michale. Często powtarza to pan w książce: La La Land.

To, co udało dokonać się Urbaniakowi w muzyce, w jazzie, nie zawsze i nie do końca, udało mu się w kinie, w relacjach z filmem. Tylko czy wybitny jazzman koniecznie musi  Być równie arcydzielnym kompozytorem muzyki filmowej? Nie, nie musi. Casus Krzysztofa Komedy jest pod tym względem wyjątkowy i niechże takim pozostanie.

Przecież jednak i na tym polu Michał Urbaniak ma ciekawe osiągnięcia. W rozmowie z Góreckim barwnie, jak to on, opowiada również i o przygodzie z filmem. Jego muzyka do „Pożegnania jesieni” Mariusza Trelińskiego na podstawie prozy Witkacego była, jak sam film, bezczelna. A także: pulsująca, niecierpliwa, innowacyjna. Plus z tuzin jeszcze gotowych epitetów. Treliński z frenezją wyreżyserował opowieść o Atanazym Bazakbalu, hrabim Łohoyskim, Heli Bertz, o przetrąconym witkacowskim świecie, który już się raczej nie pozbiera. Stracił rozmach i zamarł, a na jego zgliszczach pozostała już tylko dekadencja. Owa dekadencja to także, może przede wszystkim, Urbaniakowy jazz.

Muzyk skomponował także muzykę do krótkich filmów mistrza animacji, Mariusza Wilczyńskiego, do komedii „Tak, tak” Jacka Gąsiorowskiego, legendarnego „Długu” Krzysztofa Krauzego oraz do mini-serii „Wielkie rzeczy” tego samego reżysera, a w końcu do pełnometrażowego, animowanego „Edenu” Andrzeja Czeczota. Miał być, jak sam wspomina, Oscar i nieśmiertelność. Nie udało się, nie wyszło. Wielkim wysiłkiem twórców, nakręcono męczącą hybrydę poza skalą. Film okazał się przeskalowany. W każdym razie, niewielu dzisiaj o „Edenie” pamięta. Michał Urbaniak to także aktor: grał siebie, muzyka jazzowego we wspomnianym „Pożegnaniu jesieni”, a także w „Sponie”, „Panu T.”, „Cudzym szczęściu”, a nawet w 552 odcinku sitcomu „Świat według Kiepskich”, był woźnym w „Sześciu dniach strusia”, a za główną rolę Włodzimierza, w „Moim rowerze” Piotra Trzaskalskiego otrzymał Orła od Polskiej Akademii Filmowej w kategorii „Odkrycie Roku”, a także nagrody na festiwalach w Tallinie i w Nowym Jorku.

„Dla mnie zaskakujące okazało się to, że aktorstwo to jest prawie to samo, co granie jazzu na scenie. To żaden zawód; prawdziwa sztuka polega na tym, żeby być sobą, opowiadać cudzymi słowami kwestie, które przepuszczamy przez własne emocje i duszę” – mówi w książce.

***

Jeżeli myślimy o polskim jazzie – Urbaniak. O muzyce – Urbaniak. Królu życia, kolorów życia – również on.

Po przeczytaniu rozmowy z Jackiem Góreckim, pomyślałem o nim: Michaś. I że cudny z niego gość.

Łukasz Maciejewski

źródło: Jazz Forum

Jacek Górecki, Michał Urbaniak, „Michaś. Wywiad rzeka z Michałem Urbaniakiem”, wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2024.

Skip to content